W tym sezonie nie przeczytacie lepszej książki popularnonaukowej niż „Pętla dobrego samopoczucia”. Jasny wywód zrozumiały dla przeciętnego człowieka, oparty na źródłach a nie na przemyśleniach autorów, w dodatku zawarty w przystępnych 150 stronach – jest więc szansa, że skończycie lekturę zanim zapomnicie, co było we wstępie. Główna myśl jest w miarę prosta, szczególnie, kiedy widzi się ją czarno na białym. O wiele gorzej z przepracowaniem brutalnej prawdy w kontekście własnego, marnego żywota. Otóż wszyscy jesteśmy zestresowani i niezbyt szczęśliwi oraz, co najważniejsze, uznajemy to za stan patologiczny, wymagający zmiany. A kto jest kowalem własnego losu? Każdy. Więc zmiana jest w naszym zasięgu. Na szczęście trzeba zapracować, arsenał środków jest spory: diety, psychologia, coaching, mindfullnes, medytacja, ucieczka na wieś, sport, obserwowanie parametrów snu, zmiana pracy – co tylko chcecie. Nie działa? Robicie coś źle. Tak, wy. Nie dość, że nie jesteście szczęśliwi, to nawet nie umiecie się sprężyć. Pętla gotowa. No to hop. Cederstrom i Spicer pokazują, że jakkolwiek chcielibyśmy myśleć o sobie jako o tytanach woli, zdolnych do zmieniania swojego losu, to niestety, nie mamy takiej mocy. Neoliberalizm rządzi gospodarką i naszymi głowami, stwarzając złudne poczucie sprawczości. Każdy zajęty jest sobą, pogonią za indywidualnym szczęściem i wymierzaniem sobie surowych kar za niepowodzenia, tudzież obserwowaniem z pogardą/zazdrością współtowarzyszy ziemskich trudów. Czy tak być powinno? Czy coś w ten sposób osiągniemy?
Olga Wróbel,
Kurzojady