MENU

Artykuł ukazał się pierwotnie w e-czasopiśmie PWN Nauka 2020, nr 1, s. 10-16.

Piractwo własności intelektualnej w polskim środowisku akademickim i naukowym w czasie wdrażania konstytucji dla nauki

Krzysztof Gutowski


Piractwo własności intelektualnej

Artykuł prezentuje przyczyny rosnącego piractwa treści objętych ochroną praw własności intelektualnej w polskim środowisku akademickim oraz nowe technologie i narzędzia służące do szybkiego i łatwego korzystania, także nielegalnego, z takich treści. Zjawisko piractwa rośnie, ponieważ rosnącemu zapotrzebowaniu oraz rozwojowi środków do przesyłu i prezentacji danych towarzyszy społeczna akceptacja piractwa oraz ignorowanie i niechęć do stosowania bardzo nieskutecznych przepisów prawa ochrony własności intelektualnej w Polsce. Co może mieć negatywny wpływ na osiągnięcie celów reformy nauki i szkolnictwa wyższego.

Znajdujemy się właśnie w okresie największych od 1989 roku zmian strukturalnych, mających na celu wzmocnienie roli nauki oraz szkolnictwa wyższego w rozwoju Polski, a także zwiększenie wkładu polskich, uczonych do światowej nauki. Środkiem do osiągnięcia tych celów jest bardzo daleko idąca przebudowa podstaw funkcjonowania uczelni wyższych i instytucji naukowych. Obejmuje ona między innymi zasady finansowania nauki oraz sposoby kształcenia i ścieżki rozwoju karier przyszłych i obecnych ludzi nauki, wreszcie zasady i warunki oceny ich wpływu na rozwój Polski i światowej nauki.

Wydawało by się, że jest to najlepszy czas na zajęcie się nierozwiązanym dotąd problemem piractwa własności intelektualnej przez naukowców i studentów. Jest to przecież środowisko, które w naturalny sposób powinno być szczególnie zainteresowane ochroną praw autorskich i innych form własności intelektualnej. Przecież od kilku lat trwa ożywiona dyskusja na temat wymiernej wartości polskich osiągnięć naukowych, a także sposobów i zasad podziału osiąganych dzięki nim korzyści, także materialnych, przez wszystkie zainteresowane strony: badaczy, instytucje ich zatrudniające oraz działające w imieniu całego społeczeństwa instytucje państwowe.

Tymczasem problemu powszechnego piractwa własności intelektualnej w środowisku naukowym i studenckim w kolejnych projektach reform w ogóle nie zauważono. Cała uwaga skoncentrowała się na ochronie intelektualnych efektów pracy naukowców i studentów. Jeśli zajmowano się sprawą oceny sposobów, w jakie wyniki te osiągnięto, to głownie w kontekście zjawiska plagiatów i autoplagiatów. Wśród innych przejawów nierzetelności naukowej i nieetycznego postępowania nie wymienia się piractwa, czyli korzystania z rozpowszechnianych w sposób nieuprawniony utworów innych osób w celu osiągnięcia własnych korzyści.

A zjawisko piractwa w środowisku naukowym, zwłaszcza wśród studentów, stale rośnie i stało się tak powszechne, że przestano je zauważać. W przeciwnym wypadku trzeba by było podjąć szybko stanowcze i mało popularne działania, aby ograniczyć – bo zlikwidować się go nie da – to zjawisko. Zmiany w systemie szkolnictwa wyższego wprowadzone nowelizacją Prawa o Szkolnictwie Wyższym (PSW) z lipca 2014 roku przyczyniły się do systemowego uregulowania sposobów postępowania z własnością intelektualną na uczelniach. Wynikiem tego była powszechna zmiana lub wprowadzenie, lub dostosowanie do nowych wymagań szczegółowych regulaminów zarządzania własnością intelektualną oraz komercjalizacji wyników badań naukowych i prac rozwojowych(1). Przy tej okazji dostosowano i uaktualniono wiele kodeksów etycznych pracowników naukowych i studentów. Nowy Kodeks etyki pracownika naukowego PAN przyjęła nieco później Polska Akademia Nauk(2). Chyba w żadnym z nich nie ma wprost opisanego jako naganne zjawiska korzystania z pirackich treści. Najczęściej pojawiają się zapisy bardzo ogólnikowe, w rodzaju: "[doktoranci deklarują, że będą] przestrzegać zasad prawa autorskiego i sprawiedliwego podziału własności intelektualnej"(3), które przy dużej dawce dobrej woli można interpretować jako zobowiązanie do powstrzymania się przed piractwem. Czasami informacje takie zawarte są w programach kursów z praw własności intelektualnej, organizowanych obowiązkowo na uczelniach dla studentów pierwszych lat studiów(4), ale nie jest to reguła.

Zanim znajdziemy odpowiedź na to pytanie, trzeba najpierw ustalić, co to jest piractwo własności intelektualnej w świecie naukowym. Termin ten nie jest zdefiniowany prawnie, a wielu bojowników o sprawę wolnej nauki i kultury uważa to pojęcie za "nacechowane negatywnie" i "piętnujące ludzi, którzy chcą uczestniczyć w obiegu kultury"(5). Polska Wikipedia zauważa już "piractwo medialne", ale ogranicza je do nielegalnego kopiowania i używania filmów, muzyki i programów komputerowych. Wszystkie publikacje, w tym naukowe, mieszczą się w wieloznacznym "itp."(6). Także dla policji piractwem komputerowym (w odróżnieniu od drogowego) jest głównie rozpowszechnianie i używanie nielegalnego oprogramowania komputerowego i łamanie jego zabezpieczeń, a w drugiej kolejności nielegalne dystrybuowanie sygnału telewizji kablowych. Świadomość, że piractwem jest też kopiowanie i rozpowszechnianie fizycznych lub cyfrowych kopii książek i czasopism bez zgody autora i wydawcy, jakoś nie może się upowszechnić także wśród stróżów prawa. Wynika to jednak głównie z dużo mniejszej skali zjawiska i braku przepisów prawa, które umożliwiłyby skuteczne przeciwstawienie się piractwu książek i czasopism. Zwalczać piractwo programów komputerowych i gier oraz sygnału telewizyjnego jest w Polsce dużo łatwiej, ponieważ w polskim porządku prawnym są przepisy specjalnie do tego stworzone. Książki naukowe takiego szczęścia nie miały.

Przyczyn, dla których zjawisko piractwa w świece naukowym jest powszechne, jest wiele. Niektóre są ważniejsze dla studentów, inne dla pracowników naukowych, jest też kilka wytłumaczeń powszechnych i popularnych na całym świecie.

Najpopularniejszymi wytłumaczeniami korzystania z pirackich treści w ogóle są: "korzystam z pirackich treści, bo nie stać mnie na legalny dostęp", oraz "korzystam, bo tak jest szybciej i wygodnie"”. Z wielu badań i ankiet wynika również, ze istotnym czynnikiem jest obawa, a raczej jej brak, przez ewentualnymi konsekwencjami sprzecznych z prawem zachowań.

Wymienione powody są bardzo ważne również dla naukowców i studentów. Można się zdziwić, że duże znacznie dla naukowców ma cena publikacji. Od wielu lat państwo umożliwia naukowcom dostęp on-line do największych baz tekstów naukowych "za darmo". Za ten dostęp Polska płaci największym światowym wydawcom: grupom Elsevier, Springer, Wiley-Blackwell i innym wydawcom dziesiątki milionów złotych rocznie. Jednak mimo wysokich kosztów okazuje się, że badaczowi i studentowi często potrzebny jest dostęp do innych, bardziej niszowych publikacji, których nie ma w Wirtualnej Bibliotece Nauki. A często dostęp do pojedynczej publikacji jest sporym wydatkiem nawet dla samodzielnego pracownika naukowego, zwłaszcza gdy potrzebuje jej na kilka minut lub dla jednego akapitu.

Jeszcze większe znaczenie mają czas i wygoda – jeśli się wie, czego się szuka, często dużo szybciej i prościej jest znaleźć informację i pobrać treść z pirackiego serwisu internetowego lub otrzymać zeskanowany plik od znajomego. Tym bardziej, że często darmowy legalny dostęp ma się tylko z uczelnianego komputera, a piraci umożliwiają dostęp wszędzie i o każdej porze, także na prywatne urządzenia mobilne.

Niezależnie od tego, co twierdzi w ankietach i wywiadach, większość użytkowników korzysta z pirackich kopii świadomie. W środowisku naukowym poziom znajomości praw własności intelektualnej jest mimo wszystko znacznie wyższy od przeciętnej dla całego społeczeństwa. Z drugiej strony niełatwe i pełne wyjątków prawo autorskie oraz inne przepisy dotyczące własności intelektualnej zmieniają się w ostatnich latach bardzo często i trudno jest na bieżąco notować wszystkie, nieraz istotne zmiany. Tym bardziej, że towarzyszą im jeszcze prędzej zachodzące zmiany technologiczne, które sprawiają, że nowe prawo znowu nie przystaje do rzeczywistości.

Dla zjawiska piractwa intelektualnego w środowisku naukowym duże znaczenie będą miały zapisy uchwalonej 17 maja 2019 roku dyrektywy UE 2019/790, przez jej przeciwników nazywanej Acta 2 i oskarżanej o wprowadzanie "cenzury Internetu". Zapisy przewidują bowiem możliwość współodpowiedzialności właścicieli dużych platform za umieszczane przez ich użytkowników treści, a brak takiej odpowiedzialności był jedną z ważnych przyczyn szybkiego rozwoju pirackich portali. Dyrektywa musi być jednak implementowana do prawa polskiego stosowną ustawą. Polska ma na to czas do czerwca 2021 roku, i znając praktykę polskiego ustawodawcy, nowe polskie przepisy poznamy raczej później niż wcześniej(7).

Częste zmiany prawa połączone z niechęcią i brakiem skutecznych narzędzi do jego egzekwowania powodują powstanie wielu mitów i nieprawdziwych opinii na temat tego, co jest dozwolone w Internecie. Mity te są również obecne w środowisku naukowym. Wśród studentów i naukowców istnieje silna grupa ideowych przeciwników obecnych zapisów prawa autorskiego. Twierdzą oni, że ograniczają one wolność badań naukowych i powodują brak równości w dostępie do kultury. Wielu z nich działa legalnie, aktywnie promując zasady otwartego dostępu (ang. Open Access). Inni poszli jednak dalej,wprowadzając zasady OA metodą faktów dokonanych.

Wśród studentów i naukowców istnieje silna grupa ideowych przeciwników obecnych zapisów prawa autorskiego. Na deklarację Praw Człowieka powołuje się pochodząca z Kazachstanu Aleksandra Ełbakjan, założycielka jednej z największych platform rozpowszechniających nielegalnie publikacje naukowe – Sci-Hub. Mimo zamknięcia wielu należących do niej domen internetowych i przegrania wielu procesów sądowych, m.in. z Elsevier, strona nadal działa. Podobno dysponuje teraz ponad 81,5 miliona publikacji naukowych.

Pewne znaczenie dla lekceważenia prawa autorskiego przez świat nauki, wyróżniające go spośród innych środowisk korzystających z piractwa, mają też dwa inne czynniki: specyficzne, zupełnie inne od właściwych dla pozostałych segmentów rynku kreatywnego (muzyki, filmów, gier komputerowych czy literatury popularnej) zasady finansowania publikacji naukowych oraz znacznie większa możliwość – ale i obowiązek – nieodpłatnego korzystania z publikacji naukowych, wynikające z tak zwanego dozwolonego użytku dla celów dydaktycznych i naukowych.

Pewne Podczas gdy większość autorów i wydawców książek popularnych, poradników i książek dla profesjonalistów spodziewa się zarobić na sprzedaży egzemplarzy wydanej książki, to większość autorów publikacji naukowych nie otrzymuje wprost pieniędzy za swój utwór, ale wręcz przeciwnie, musi za możliwość opublikowania zapłacić – często niemało. Rozpowszechnianie wydanych już egzemplarzy czy kopii elektronicznych nie powoduje wiec u takiego autora poczucia straty finansowej. Trudno ją zresztą udowodnić komukolwiek, więc piraci mają duże poczucie bezkarności. Podobnie, na zasadzie wzajemności, działa dozwolony użytek naukowy – skoro inni mogą korzystać bezpłatnie z moich utworów na podstawie dozwolonego użytku naukowego, to ja również na tej zasadzie mogę korzystać z dorobku innych.

W Polskich warunkach dodatkowym motywem jest fakt, że zagadnienia prawa autorskiego podlegają Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a nie Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Na organizowanych przez MKiDN w latach 2013–2015 konsultacjach w cyklu "forum prawa autorskiego", poprzedzających wprowadzenie zmian w prawie autorskim, świat nauki nie miał wiele do powiedzenia.

Zjawisko piractwa własności intelektualnej badano w ostatnim dwudziestoleciu dziesiątki razy na całym świecie. Najczęściej były to badania przeprowadzane metodą ankiet wśród internautów i osób w tradycyjny sposób korzystających z szeroko rozumianych dóbr kultury. Serwisy i dostawcy innych usług internetowych bardzo niechętnie dzielą się bowiem z badaczami rzeczywistymi "twardymi" danymi dotyczącymi swoich klientów i ich działań.

Wszyscy jednak zgadzają się co do jednego – ocenić skalę zjawiska jest bardzo trudno, zwłaszcza w segmencie książek i publikacji prasowych, a szczególnie trudno jest dotrzeć do wiarygodnych danych dotyczących piractwa publikacji naukowych i edukacyjnych. Mimo dużej skali jest to bowiem stosunkowo nieduża część światowego rynku kreatywnego na świecie, działająca w dodatku na odrębnych od reszty zasadach biznesowych. Mimo to można znaleźć kilka ciekawych raportów i analiz. Jednym z pierwszych badań, które dotyczyły piractwa na polskim rynku książki, były badania przeprowadzone w latach 2013–2014 przez zespół dra hab. Michała Krawczyka z Wydziału Nauk Ekonomicznych Pewne znaczenie dla lekceważenia prawa autorskiego przez świat nauki, wyróżniające go spośród innych środowisk korzystających z piractwa, mają też dwa inne czynniki: specyficzne, zupełnie inne od właściwych dla pozostałych segmentów rynku kreatywnego (muzyki, filmów, gier komputerowych czy literatury popularnej) zasady finansowania publikacji naukowych oraz znacznie większa możliwość – ale i obowiązek – nieodpłatnego korzystania z publikacji naukowych [...] UW. Porównywano w nim wartość sprzedaży książek, których nielegalne kopie usuwano z sieci, z pozostałymi. Badacze zaobserwowali, że mimo stosowania ochrony antypirackiej sprzedaż książek w porównywanych parach była podobna, doszli więc do wniosku, że to, czy pirackie kopie książek były łatwo czy trudno dostępne, nie miało realnego przełożenia na sprzedaż książki(8). Do nieco innych wniosków doszli autorzy szeroko zakrojonych badań przeprowadzonych w 2015 roku pod egidą Komisji Europejskiej p.t: Estimating displacement rates of copyrighted content in the EU(9). Z wielu konkluzji przeprowadzonych w Polsce i kilku innych krajach wywiadów dla nas istotne jest, że zauważono, iż ściąganie z Internetu nielegalnych kopii ma niewielki, ale zauważalny negatywny wpływ na sprzedaż książek drukowanych, że głównym powodem piractwa książek jest nieakceptowanie ceny wydań legalnych oraz to, że z badanych krajów najwyższy, poziom akceptacji piractwa dotyczył Polski i Hiszpanii.

Ostatnim godnym przytoczenia raportem są wyniki badań przeprowadzonych we Włoszech w listopadzie 2019 roku na zlecenie stowarzyszenia włoskich wydawców książek i czasopism przez instytut IPSOS. Ogłoszono je w styczniu 2020 roku. Instytut przepytał grupę ponad 4000 Włochów na temat zjawiska piractwa. Okazało się, że ponad jedna trzecia Włochów w wieku powyżej 15 lat przyznała się do korzystania przynajmniej raz w ciągu ostatniego roku z pirackich treści. Co ważne, do piractwa przyznało się aż 80% studentów i ponad 61% profesjonalistów (lekarzy, architektów, finansistów i doradców pracy)(10).

Skala piractwa w środowisku studenckim i naukowym rośnie, ponieważ zmieniły się radykalnie sposoby rozpowszechniania treści, także tych nielegalnych. Równocześnie wzrósł poziom akceptacji, a przynajmniej tolerancji, dla piractwa. Dają się też zauważyć lekceważenie obowiązującego prawa oraz nieskuteczność i niechęć przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości do ścigania tego rodzaju naruszeń, które uważane są za mało szkodliwe społecznie i trudne do prowadzenia ze względu na brak odpowiednich narzędzi i przepisów.

Jeszcze kilka lat temu wydawcy za głównego wroga na uczelniach uważali punkty usług kserograficznych. Można w nich było zaopatrzyć się w kopię poszukiwanego podręcznika sprzedawaną w konkurencyjnej wobec oryginału cenie. Jeszcze w 2008 roku grupa wydawców akademickich skłoniła policję do serii nalotów na uczelniane punkty ksero, w wyniku których kilka osób zostało skazanych za masowe łamanie praw autorskich. Punkty ksero nadal, choć już nieco ostrożniej, sprzedają gotowe kopie podręczników, ale rozwój technologii przesyłu i udostępniania spowodował, że na znacznie większą skalę rozwinęło się piractwo internetowe. Serwery i sieci są coraz szybsze i tańsze i bez trudu można pobierać, przechowywać i wysyłać olbrzymie ilości danych. A nadchodzi rewolucyjna technologia 5G, która zwielokrotni możliwości tych urządzeń. Zmieniają się przyzwyczajenia użytkowników, coraz więcej treści przegląda się i używa na urządzeniach mobilnych. Wizyta w bibliotece staje się trudną i niepotrzebną wyprawą.

Dużo popularnych podręczników akademickich i wiele publikacji naukowych można znaleźć w serwisach hostingowych, z których największym w Polsce jest chomikuj.pl. Mimo spadku jego popularności nadal jest głównym kanałem nielegalnej dystrybucji cyfrowych plików książek. Jednym z popularniejszych dostawców treści są tam pracownicy uczelnianych punktów ksero i bibliotekarze. Kto inny porządkowałby swoje zbiory według bibliotecznej Uniwersalnej Klasyfikacji Dziesiętnej (UKD)? Na chomikuj.pl można też znaleźć profile większości uczelni i kierunków studiów. Niektóre z nich jawnie rozpowszechniają kopie podręczników akademickich. Najbardziej podobały mi się Skala piractwa w środowisku studenckim i naukowym rośnie, ponieważ zmieniły się radykalnie sposoby rozpowszechniania treści, także tych nielegalnych. Równocześnie wzrósł poziom akceptacji, a przynajmniej tolerancji, dla piractwa. podręczniki z etyki prawniczej rozpowszechniane na profilu z nazwą wydziału prawa jednego z uniwersytetów.

Największe zasoby publikacji angielskojęzycznych ma wspomniany już piracki serwis Sci-Hub oraz projekt ZLibrary, ostatnio działający teraz pod adresem https://b-ok.cc/. Strona chwali się posiadaniem ponad 5 milionów książek i ponad 77 milionów artykułów naukowych w wielu językach. Obok pirackich portali – czyli takich, które powstały z misją nielegalnego rozpowszechniania treści objętych ochrona praw autorskich, problemem stają się też portale powstałe dla legalnych celów. Jeśli jakaś strona przeznaczona do wymiany notatek studentów, uczniów czy nauczycieli staje się dzięki swojej użyteczności popularna, szybko pojawiają się na niej treści naruszające prawa autorskie. Wiele takich treści znaleźć można na dużym amerykańskim serwisie Scribd.com, a także na slideshare.net, Academia.edu czy Researchgate.net. Na tych serwisach ciężko jest nieraz ustalić, które publikacje zamieszczone są zgodnie z prawem, a które je łamią.

Kilka lat temu zakończyła działalność prowadzona przez samorząd studencki strona umożliwiająca dzielenie się notatkami pod nazwą "mejl grupowy", ponieważ administratorzy nie nadążali z usuwaniem nielegalnych treści wrzucanych tam przez studentów.

Kilka Rośnie popularność serwisów społecznościowych. Liderem jest Facebook, ale dotyczy to także Instagrama, Reddit czy Wykopu. Prawie każda polska uczelnia oprócz oficjalnego profilu ma wiele prowadzonych przez studentów zamkniętych grup poszczególnych kierunków i roczników. Na niektórych z nich kwitnie w najlepsze wymiana plikami podręczników. Przestrzeganie prawa zależy w nich tylko od dobrych chęci administratora grupy, a z tym bywa różnie. Utrzymuje się, także wśród studentów, popularność serwisów bezpośredniej wymiany plików peer-to-peer, tzw. torrentów. Chociaż jest to bardziej skomplikowane od dzielenia się plikami w serwisach internetowych, nadal ma dużą grupę wiernych wyznawców.

Kilka Osobnym, zupełnie nierozpoznanym tematem są wewnętrzne sieci uczelni. Wiele z nich udostępnia miejsce nauczycielom i studentom i nie zawsze skutecznie kontroluje, jaki użytek jest z niego robiony. W takich miejscach ważne jest wprowadzenie jasnych i klarownych reguł przez zarządzających jednostkami. Że jest to potrzebne, świadczy historia sprzed dziesięciu lat. Na jednej ze śląskich politechnik policja w ramach międzynarodowego śledztwa zlikwidowała jeden z magazynów największej wtedy pirackiej strony internetowej, działającej pod logiem Pirate Bay. Magazyn utrzymywany był na serwerach uczelni prze grupę pracowników centrum komputerowego. Po pięciu latach śledztwa akt oskarżenia postawiono 15 pracownikom politechniki. Wiele mniejszych przedsiębiorstw tego rodzaju prowadzonych jest także w akademikach, czasem z wykorzystaniem uczelnianych zasobów.

Kilka Zjawisko piractwa w środowisku polskiej nauki ma się dobrze i coraz lepiej. Sprzyjają mu rozwijające się technologie przechowywania i udostępniania danych, powszechne w całym społeczeństwie przyzwolenie na łamanie prawa, nie zauważanie problemu przez władze nauki polskiej – co widać po braku jakichkolwiek odniesień do tego problemu w regulaminach zarządzania własnością intelektualną – oraz zaniedbanie wprowadzenia szczegółowych rozwiązań prawnych, które pozwoliłyby na skuteczniejsze niż dotąd ograniczenie łamania prawa autorskiego.

Najważniejszą metodą powinna być lepsza edukacja – w pierwszej kolejności osób decydujących o sposobie wykorzystania zasobów intelektualnych środowiska naukowego. Od niej w dużej mierze zależy zmiana postaw studentów i ludzi nauki. Nie można też zapominać o skutecznych przepisach i narzędziach, także technicznych, które pomogą je stosować, ale bez zmiany postawy nawet najlepsze przepisy pozostaną martwe.

Podjęcie energicznych działań w celu lepszej niż do tej pory ochrony nie tylko własnych praw własności intelektualnej jest szczególnie ważne w środowisku, na którym w dużym stopniu ma się oprzeć rozwój intelektualny i kulturalny całego społeczeństwa. Nie można dbać o swoją naukową i artystyczną twórczość, korzystając i przyzwalając na nielegalne czerpanie korzyści osobistych i finansowych z dzieł innych autorów. Jeden z głównych celów Konstytucji dla nauki – zwiększenie wkładu polskich uczonych do światowej nauki oraz zwiększenie konkurencyjności polskiej gospodarki może się nie udać.



1. Ożegalska-Trybalska J. (red.), Regulaminy zarzadzania własnością intelektualną w szkołach wyższych w świetle znowelizowanej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Poradnik, Warszawa 2015.
2. Nowy Kodeks etyki pracownika naukowego uchwaliło Zgromadzenie Ogólne Polskiej Akademii Nauk w dniu 1 grudnia 2016 r.
3. Kodeks Etyki Doktoranta Politechniki Warszawskiej, przyjęty uchwałą Rady Doktorantów Politechniki Warszawskiej w dniu 9.02.2012.
4. Dobrym przykładem jest sylabus zajęć z ochrony własności intelektualnej na 1. roku kierunku bezpieczeństwo narodowe (Instytut Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ), gdzie zajęcia przewidują m.in. spotkanie na temat : "Piractwo i odpowiedzialność karna za naruszanie praw autorskich".
5. Takich sformułowań użył prezes Fundacji "Współczesna Polska" Jarosław Lipszyc w wywiadzie z Sylwią Czubkowską dla portalu forsal.pl w styczniu 2013 roku (https://forsal.pl/artykuly/675985,lipszyctrwa-globalna-wojna-o-prawa-autorskie-beda-ofiary.html).
6. Wikipedia, hasło: piractwo medialne, https://pl.wikipedia.org/wiki/Piractwo_medialne, dostęp 20.05.15.
7. W 2015 roku Stowarzyszenie Filmowców Polskich i Kreatywna Polska złożyły do Parlamentu Europejskiego skargę na brak implementacji przez Polskę artykułu 8.3 Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym. Wspomniany artykuł zobowiązywał kraje członkowskie do wprowadzenia przepisów umożliwiających karanie pośredników internetowych. Brak tej implementacji utrudnia walkę z pirackimi serwisami w Polsce.
8. Co prawda z badań wynikało, że negatywny wpływ był, choć bardzoniewielki, ale kto czyta coś więcej niż podsumowanie autorów? Więcej o badaniu: https://ideas.repec.org/p/war/wpaper/2014-23.html.
9. Raport dostępny pod adresem: https://op.europa.eu/en/publication-detail/-/publication/59ea4ec1-a19b-11e7-b92d-01aa75ed71a1.
10. Raport La pirateria nel mondo del libro: un fenomeno dai dati impressionanti.

Krzysztof Gutowski

(ur. 1969). Ukończył studia na Wydziale Historycznym UW (1994), studia podyplomowe z zarządzania w Kolegium Zarządzania i Finansów SGH (2001) oraz studia z ochrony danych osobowych i zarządzanie bezpieczeństwem informacji w Uczelni Łazarskiego (2019). W latach 1994–2011 związany z rynkiem książki (m.in. dyrektor produktu Książka w EMPIK sp. z o.o., dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Wydawnictw Akademickich i Profesjonalnych, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu Polskiego Wydawnictwa Ekonomicznego. Od 2011 roku w Plagiat.pl sp. z o.o. odpowiedzialny za projekt antypiracki, audytor procedur antyplagiatowych. Od 2017 roku – biegły na liście Sądu Okręgowego w Warszawie w dziedzinie własności intelektualnej, plagiatów i piractwa.
ORCID 0000-0002-4587-4903



Podręczniki PWN
Legalna nauka »